Często chodzę do teatru. Wrocław reprezentuje nad wyraz wysoki poziom, jeśli chodzi o spektakle. Do Oriany podszedłem jednak wyjątkowo sceptycznie. Nie dość, że to monodram trwający ponad godzinę, co już wydaje się dość dużym wyzwaniem, to bohaterka wcieliła się w rolę tak kultowej postaci, jaką jest Oriana Fallaci. Legenda dziennikarstwa. Ta sama kobieta, która przeprowadziła wywiad chociażby z Haile Selassie I, czy Seanem Connerym. Polakom powinna kojarzyć się głównie przez przeprowadzony w 1981 r. wywiad z Lechem Wałęsą.
Na pierwszy rzut oka aktorka zupełnie nie przypominała Fallaci i tu pojawił się problem. Każde kolejne przejście (scena była podzielona na 3 części, każdemu przejściu z jednej kwestii do kolejnej asystowało wyłączenie światła) przekonywało mnie do postaci. Chwilę przed końcem byłem skłonny wybaczyć jej nawet kilka zająknięć w momentach, w których nie powinny mieć miejsca. Sztuka poruszała dwa główne wątki: kwestię praw kobiet i niechęć do kultury islamu. Całość przedstawiono w formie podobnej do spowiedzi, jednak z częstym wyrażaniem opinii Fallaci. Brutalne podejście do muzułmanów, obnażające wszelkie dla mieszkańców europy absurdy, było strzałem w dziesiątkę. Każdy władca wyznający Islam rządzi tak samo. Twórcy spektaklu przedstawili to w formie gry planszowej, w której bohaterką była sama postać dziennikarki.